No i zgodnie z planem zaśpiewaliśmy.
Choć z początku melodia łapała się nas nieco opornie, po trzech zwrotkach poleciało jak z płatka. Cała kaplica Smętnej Dobrodziejki wypełniła się śpiewem. Nie był to koncert profesjonalnych muzyków, więc, rzecz jasna, bywały zgrzyty i pomyłki, ale tu chodziło nie o perfekcjonizm, a o to, by śpiewać na Bożą chwałę. Ponadto pieśń ta była niezwykłą medytacją nad męką i śmiercią Pana Jezusa widzianymi oczyma Jego Najświętszej Matki.
Przykro nam tylko, że oo. franciszkanie zmienili decyzję i ze względu na trwające w kaplicy wystawienie Najświętszego Sakramentu pozwolono nam tam śpiewać tylko przez 30 minut. Postanowiliśmy więc dokończyć śpiew pod figurą NMP przy ul. Jagiellońskiej, co było pięknym świadectwem dla przechodzących ludzi. Jak się potem okazało, ci, którzy zostali w kaplicy, również zaśpiewali pieśń aż do ostatniej zwrotki.
Następnym razem postaramy się lepiej zapobiegać organizacyjnym zgrzytom, a tymczasem:
BÓG ZAPŁAĆ!
[nggallery id=2]